Strony

23 września 2011

Virtual - Lakier do paznokci, Fruit Coctail, nr 148

Cześć,

Pierwszy dzień jesieni przywitałam katarem i bolącym gardłem, mam nadzieję że Wy jesteście zdrowe. Korzystając z tego, że czwartki mam wolne od zajęć wybrałam się do osiedlowej drogerii w celu kupienia sobie koktajlowego lakieru do paznokci firmy Virtual. Prawdę mówiąc czaiłam się na niego od początku wakacji, ale za każdym razem było coś ważniejszego do kupienia i lakier schodził na dalszy plan.


Bardzo chciałam kupić kolor żółty albo jasnoniebieski, ale jak możecie się domyślić żaden z nich nie był dostępny, dlatego też wybrałam lakier o numerze 148, czyli Pink Grapefruit. Dowiedziałam się również, że lakiery nie są już dostarczane do sklepu (na allegro też ich nie widzę), więc macie teraz ostatnią szansę na jego kupno.


Zdjęcie idealnie oddaje kolor tego lakieru. Jest to bardzo mocny, ciemny róż - nawet mi się podoba, chociaż do różu nigdy nie byłam przekonana.

 
Lakier posiada długi i gruby pędzelek, którym całkiem przyjemnie się maluje. Już jedna warstwa wystarcza aby pokryć paznokieć, jednak ja standardowo nałożyłam dwie. Lakier jest gęsty, ale to w niczym nie przeszkadza. W miarę szybko schnie. Co do trwałości to za dużo powiedzieć nie mogę, ponieważ mam go na sobie dopiero drugi dzień, jednakże na pewno dopiszę ile dni wytrzymał.

Lakier mi się spodobał i szkoda, że tak późno go kupiłam. Może nowa wersja jest równie fajna, ale znając mnie to szybko jej nie kupię ;)

Cena: 8.50zł



Dopisane 27.09.2011r.
Oficjalnie mogę powiedzieć, że po 6 dniach lakier powoli zaczyna się ścierać na końcówkach. Jak dla mnie wytrzymał bardzo długo, zwłaszcza, że nie używałam żadnych baz/utwardzaczy czy co tam jeszcze istnieje :)

17 września 2011

Bell – prasowany róż do policzków, nr 002

Cześć,

Dzisiaj będzie o kosmetyku, który moim zdaniem powinien znajdować się w kosmetyczce każdej kobiety. Mam na myśli oczywiście róż do policzków. Mój wybór padł na firmę Bell – mam do niej sentyment, jak byłam dzieciakiem, to kupowałam ich produkty (są w przystępnych cenach) i zostało mi tak do dzisiaj. No ale do rzeczy. Na stronie producenta możemy przeczytać:

Lekki, nie zatykający porów skórnych róż, z zawartością naturalnych antyutleniaczy - witaminy C i E.
W wyjątkowy sposób ożywia cerę i dodaje urody.
Doskonale skomponowane odcienie, plastycznie zespalają się z kolorytem cery, nadają jej naturalnego i młodzieńczego wyglądu.
Zastosowanie drobinek miki sprawia, że róż nakłada się łatwo, nie tworzy smug i utrzymuje się na twarzy przez cały dzień. 


Będąc rok temu w drogerii miałam do wyboru róż różowy albo pomarańczowe (tak sobie je podzieliłam ;)), a że wiem jak wyglądam z pomarańczą na policzkach (tragicznie), to wybór nie był trudny. Wzięłam na ślepo róż o numerze 2, czyli ten najbardziej różowy i szczęśliwa pomaszerowałam do domu.

Róż znajduje się w plastikowym okrągłym opakowaniu, dokładnie takie jak ma większość cieni do powiek – jest zamykane na zatrzask. Trochę jest niewygodne, ale da się przeżyć.


Róż jest bardzo wydajny i całkowicie matowy. Używam go od zeszłego roku i mam wrażenie że go wcale nie ubywa. Co do jego konsystencji to jest twardy jak kamień, przez co nie rozsypuje się przy aplikacji, więc może stąd jego wydajność.

Generalnie tym różem nie można zrobić sobie krzywdy. Jest bardzo delikatny przy nakładaniu, nie pozostawia smug i tak szczerze mówiąc trzeba się trochę pobawić, żeby cokolwiek było widać. Dla mnie jest to ogromny plus, nie lubię mieć za dużo koloru na policzkach. Dodaję zdjęcie z różem na policzkach, nie wiem czy się czegoś na nim doszukacie ;) Czytałam również opinie, że jest on nietrwały – z tym nie mogę się zgodzić. Testowałam go ostatnio na weselu i u mnie wytrzymał cały dzień.




Cena: 6zł

A jak już jesteśmy przy temacie firmy Bell, to chciałam się pochwalić, że wygrałam u nich na FB kosmetyki do testowania. Także możecie się spodziewać recenzji za jakiś czas :)

Macie jakieś ulubione kosmetyki z Bell?

15 września 2011

Joko, Virtual – baza pod cienie

Po krótkiej przerwie wracam z kolejną recenzją. Dzisiaj o produkcie, który już od pierwszej aplikacji jest moim numerem jeden.

Zacznijmy od tego, że nigdy nie używałam cieni do powiek. Powód jest prosty – mam tłuste i na dodatek opadające powieki i każdy cień po dwóch godzinach ze mnie spływał, a kredki odbijały się tworząc dziwne szlaczki. Generalnie wyglądałam jakbym miała podbite oczy (względnie panda), dlatego też cienie były głęboko schowane, a jedynym makijażem oczu był tusz do rzęs.

Moja zeszłotygodniowa nieobecność była spowodowana dwudniowym weselem. Wyobraziłam sobie wtedy te wszystkie dziewczyny tak ładnie wymalowane, a pośród nich ja – tylko z tuszem na rzęsach. Obraz ten mnie zmotywował i pędem poleciałam do osiedlowej drogerii w poszukiwaniu bazy pod cienie. Wybór nie był trudny, ponieważ przez tydzień naczytałam się milion opinii o produkcie firmy Virtual.




Baza znajduje się w 5 gramowym plastikowym słoiczku z wielkim otworem, co ułatwia jej wyciągnięcie. Z łatwością zmieszczą w niej się nasze dwa palce ;) Jest ona koloru cielistego z delikatnymi drobinkami, które są ledwo widoczne po aplikacji.




Konsystencja jest jak dla mnie tragiczna. Nie mam porównania z innymi bazami, ale nie wydaje mi się aby wszystkie takie były. Baza jest strasznie twarda, zbita. Porównuję ją do masła wyciągniętego prosto z lodówki, z którym niewiele można zrobić. Nie wiem czy trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, czy ta baza tak po prostu ma.

W każdym bądź razie przy jej wyciąganiu palcem pozostają na nim takie grudki, które wklepujemy w powiekę, staramy się nałożyć cienką warstwę. Nie próbujcie jej rozsmarowywać, chyba że marzycie o jakże pięknych zmarszczkach. Musiałam się trochę nabawić, żeby tę bazę nałożyć, ale dla późniejszego efektu myślę, że warto się poświęcić.




Jak wspominałam wyżej, bazę kupiłam ze względu na wesele i wtedy też przeszła ona chrzest bojowy. Produkt strasznie wydłuża trwałość cieni, ze spokojem wytrzymują na oku do 10 godzin. Powyżej tego czasu zauważyłam, że zaczyna się zbierać w załamaniach powieki – tak specjalnie dla Was chodziłam do toalety robić notatki ;) Zauważyłam również, że cienie lepiej się rozprowadzają na bazie, niż bez niej. Baza podbija również kolor cieni, co możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej – po lewej cień bez bazy, a po prawej z bazą. Do tego wydaje mi się, że jest ona bardzo wydajna i starczy spokojnie na rok, o ile nie więcej. 




Podsumowując – gdyby nie konsystencja, to byłby to produkt marzeń, jednakże bez względu na to polecam. 

Również jesteście zadowolone z tej bazy? :)

Cena: 11zł

5 września 2011

Wakacje

Cześć,

Przez najbliższy tydzień nie będzie żadnych recenzji, a wszystko przez to, że w środę prawdopodobnie wyjeżdżam. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie ;)

Po powrocie możecie spodziewać się recenzji między innymi:
- blokera Ziaji
- różu do policzków Bell
- bazy pod cienie Joko Virtual


Pozdrawiam!