Strony

21 marca 2012

Orli Massage Candle - Tahitian Monoi, czyli świeca do masażu

Też tak macie, że nie możecie spać, siedzicie do późna, a jak już zaśniecie to wstajecie o "Bóg wie której..."? No cóż, ja tak mam i jest to strasznie męczące.

Jak niektóre z Was wiedzą, jakiś czas temu na facebookowym profilu dystrybutora Orli Massage Candle w Polsce udało mi się zgarnąć taką jedną świeczkę. Oczywiście nie trafiłam tam przez przypadek - wszystko zaczęło się od przeczytania recenzji u Barw Wojennych - wtedy pomyślałam, że fajnie byłoby przetestować "to coś", bo było to coś nowego, coś czego jeszcze nie widziałam, no i w końcu się udało. Dlatego powtarzam po raz setny - warto brać udział w facebookowych konkursach, jestem tego żywym przykładem :)

Długo się zbierałam do tej recenzji, ale mam nadzieję, że warto było czekać. Zdjęcia były robione na drugi dzień po otrzymaniu świecy, także wiecie - wtedy była jeszcze ładna ;)


Zacznijmy od informacji zawartych na stronie internetowej dystrybutora:

Świece Orli są w 100% naturalne. Nie zawierają parabenów, olejów mineralnych, SLES, SLS i innych syntetycznych składników. Nie testowane na zwierzętach.
 
Skład:
  • masło shea
  • masło kakaowe
  • olej z avocado
  • olej kokosowy
  • olej jojoba
  • olej ze słodkich migdałów
  • witamina E
  • olejki eteryczne lub olejki zapachowe

Zalety:

  • Idealne do pielęgnacji skóry suchej i wrażliwej
  • Redukują powstawanie rozstępów w okresie ciąży
  • Wspomagają pielęgnację skóry z egzemą i łuszczycą, redukują świąd i stany zapalne skóry
  • Skóra jest doskonale nawilżona, odżywiona i elastyczna co spowalnia proces starzenia się skóry
  • Aromaterapeutyczne wrażenia naturalnych olejków
  • Przyspieszają regenerację skóry po ekspozycji na słońce oraz po korzystaniu z solarium


Otrzymałam świecę zapakowaną w białe pudełeczko, które jest zamykane na magnes. Śliczne, prawda?
 

W środku znajduje się świeca w szklanym pojemniku, która ma 135g. oraz obłędny zapach. Już po otwarciu pudełka go czuć. Wspomogę się moją odpowiedzią konkursową (trzeba było opisać, jakie aromaty kryją się pod nazwą Tahitian Monoi), aby przybliżyć Wam jej zapach. Tahitian Monoi to intensywny kwiatowy zapach składający się z ylang ylang, gardenii, frezji, lawendy oraz nuty rumianku. Dodatkowo jest wspierany przez białą lilię, płatki róż, biały jaśmin, orchideę oraz hiacynt. Można wyczuć zapach szlachetnego drewna oraz ambry (kombinacje drewna, czystka - cistus ladanifer, żywicy, paczuli, wanilii). Nie wiem czy Wam to coś mówi, ale musicie mi uwierzyć na słowo, że świeca pachnie przepięknie.


No dobra, ale o co chodzi z tą świecą? Chodzi o to, że mogę ją zapalić, a następnie wsmarować w skórę. Brzmi dziwnie, prawda? Przecież kto normalny poleje się woskiem? Nawet nie wiecie jakie miałam opory, żeby do tego wosku - a raczej olejku - włożyć palec. Każdy normalny człowiek wie, że od ognia i wosku trzeba trzymać się z daleka, chyba że chcemy skończyć z poparzeniem. Ale... W przypadku świecy do masażu tego problemu na szczęście nie ma. Tak, olejek jest ciepły, ale nie parzący i chwała mu za to. 


Przejdźmy zatem do konkretów. Na stronie internetowej możemy wyczytać, że olejek doskonale nawilży naszą skórę i muszę powiedzieć, że tutaj otrzymuje ode mnie maksymalną ilość punktów. Teoretycznie jest to produkt do masażu, ale że o typowym masażu mogę pomarzyć i muszę sobie radzić sama, to stosowałam go zamiast balsamu. Skóra po nałożeniu olejku jest nawilżona, przyjemna w dotyku oraz ślicznie pachnie. Po jakichś dwóch godzinach zapach jest słabo wyczuwalny i dla mnie to akurat plus. Olejek nie pozostawia na skórze żadnej tłustej powłoki, szybko się wchłania, przez co można po jakichś 5 minutach założyć ubrania.


Olejek jak to olejek, nie jest ani gęsty, ani za rzadki. Łatwo się go rozprowadza i wystarczy niewielka ilość, aby posmarować sobie np. dłonie.

skład

Niewątpliwie świeca do masażu Orli jest produktem ciekawym i wartym przetestowania. Jednak jeśli mam być szczera, to mnie osobiście odstrasza jej cena. Jest to - o ile dobrze pamiętam, bo sprawdzałam to w styczniu, a teraz nie widzę tej konkretnej świecy - około 70zł plus ewentualne koszty wysyłki. Ale tak sobie myślę, że raz w roku można kupić tańszą wersję w aluminiowym pojemniczku i zrobić sobie domowe spa :)


Któraś z Was miała okazję przetestować świecę do masażu?
Co o niej myślicie? :)

I mam do Was pytanie - lubicie posty w stylu "moja włosowa historia"?

4 komentarze:

  1. Chętnie bym przetestowała taką świeczuszkę, ładnie pachnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie przepięknie! Jeśli lubisz kwiatowe zapachy, to powinien Ci się spodobać :)

      Usuń
  2. Z racji tego, że studiuję to, co studiuje, zostałam zaproszona przez znajomą na jutrzejszy pokaz "jakichś drogich świec" i mam naprawdę ogromną nadzieję, że będą to świece Orli! :) Już się nie mogę doczekać!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie słyszałam nawet o takich świeczkach :> Aż nabrałam ochoty żeby to to wypróbować. :D

    OdpowiedzUsuń

Dołącz do dyskusji...