Strony

23 grudnia 2011

Życzenia świąteczne!



Z okazji zbliżających się Świąt chciałabym Wam życzyć:
dużo ciepła i radości,
smacznego karpia,
bogatego Gwiazdora,
wielu czytelników,
generalnie wszystkiego co najlepsze

:*

19 grudnia 2011

Ziaja - Kozie mleko, krem pod oczy

Cześć,

Trochę mnie nie było, ale pozwolę sobie zrzucić winę na studia - tak, to one są wszystkiemu winne ;)
Dzisiaj opowiem Wam o kremie pod oczy z Ziaji, który ostatnimi czasy bardzo polubiłam. 


Na opakowaniu i stronie internetowej producenta możemy przeczytać:

Lekki, bezzapachowy krem przeznaczony do pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu.
Aktywnie odżywia i uelastycznia skórę.
Doskonale nawilża, tonizuje i lekko napina naskórek.
Skutecznie zapobiega wiotczeniu skóry.
Wyraźnie wygładza i spłyca drobne zmarszczki.

Generalnie krem zamknięty jest w 15ml tubce, przez co aplikacja jest bardzo wygodna. Nie musimy grzebać palcami w słoiczkach, tylko rach-ciach wyciskamy odpowiednią ilość kremu na skórę pod oczami i wklepujemy.

Krem ma całkiem fajną konsystencję - porównałabym go do balsamu, łatwo się rozprowadza. Do tego szybko się wchłania i nie pozostawia żadnego filmu. Nie posiada również żadnego zapachu oraz nie uczula - względnie nie szczypie w oczy. Jako osoba posiadająca alergię (swędzą mnie oczy), nie raz drapałam się i wkładałam krem do oka ;)


Teraz czas na efekty. Po miesiącu testowania na pewno mogę powiedzieć, że krem ładnie nawilżył skórę pod oczami i ją uelastycznił. W każdym bądź razie jest przyjemna w dotyku i gładka, nawet w lusterku trochę widać tą poprawę. Czy spłycił lub wygładził drobne zmarszczki? Niestety nie, wszystkie cały czas są na swoim miejscu i chyba już mnie nigdy nie opuszczą. Na opakowaniu możemy jeszcze przeczytać, że witamina A rozjaśni nam przebarwienia - tutaj ciężko mi się wypowiedzieć. Problemu z cieniami pod oczami nie mam, ale można zauważyć, że nasza skóra (przez co również cała twarz) wygląda na wypoczętą i promienną. To chyba zasługa tego "odżywienia".

skład

Podsumowując - jeżeli szukacie dobrze nawilżającego kremu pod oczy, to polecam. Za taką cenę grzech nie przetestować.

Cena: ok. 6zł (Rossmann)


A Wy jakich kremów pod oczy używacie? :)


Na koniec chciałabym przywitać wszystkich nowych obserwatorów! Jest mi niezmiernie miło, że mój blog się małymi kroczkami rozwija :)

8 grudnia 2011

Święta, święta... i pierniczki!

Dzisiaj trochę niekosmetycznie, a wszystko za sprawą zbliżających się świąt Bożego Narodzenia i tego, że jestem niespełnionym z zawodu cukiernikiem. Jak co roku, oprócz masy innych ciast, razem z mamą pieczemy pierniczki, w których zakochała się cała rodzina. Dlatego też chciałabym się podzielić z Wami przepisem, z nadzieją, że Wam również zasmakują. Dajcie później znać jakie Wam wyszły ;)


SKŁADNIKI

1 kostka "Kasi"
1/2 kg miodu
3/4 szklanki cukru
1/2 szklanki wody
2 łyżki kakao
1 kg mąki
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej (suchej)
70 g przyprawy do pierników (najlepsza według nas jest "Kamis")
1 jajko

Podane składniki starczą na około 80 pierników.


PRZYGOTOWANIE

1. "Kasię", miód, cukier, wodę i kakao rozpuścić w garnku i zostawić do wystygnięcia.

2. Do miski wsypać mąkę, sodę, przyprawę do pierników i wszystko wymieszać. Następnie należy dodać wystudzony "syrop" i dokładnie wymieszać.

3. Do ciasta dodajemy jedno całe jajko i dalej ugniatamy.

4. Ciasto zostawiamy w miseczce, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 2 doby.

5. Pierniczki piec w temperaturze 160*C na pergaminie przez około 10 minut.

6. Na koniec można je ozdobić lukrem bądź czekoladą - co kto lubi :)




SMACZNEGO!

6 grudnia 2011

Essence - Crystalliced, zapowiedź!

Jako że od kilku dni jestem chora i moją jedyną rozrywką jest leżenie w łóżku i czytanie książek, to dzisiaj będzie o kolejnej limitowanej edycji od Essence, która mnie po prostu urzekła. Będzie ona dostępna w styczniu 2012 roku i bardzo, bardzo, bardzo bym chciała, żeby pojawiła się również w Polsce.


Trzaskający mróz, tańczące płatki śniegu i migoczące kryształki lodu na oknach... Dokładnie taką znamy zimę. I za to ją też kochamy! Nowa edycja limitowana Crystalliced doskonale uchwyca esencję tych zapierających dech w piersiach igraszek natury i wyczarowuje świetne mroźne stylizacje, które przyprawiają wszystkie lodowe księżniczki o szybsze bicie serca. Delikatne pastelowe odcienie, subtelne błyski i chłodne tekstury sprawią, że zima pod kątem robienia makijażu będzie najpiękniejszą porą roku.


CIENIE DO POWIEK W PŁYNIE

zdjęcia pochodzą ze strony www.lusterko-em.blogspot.com

Ice Eyes, Baby! Nowy, płynny cień do powiek w czterech fascynujących zimowych kolorach zapewnia zapierający dech w piersiach makijaż oczu. Jego wyjątkowo jedwabista konsystencja umożliwia równomierne i łatwe nanoszenie palcami. Zwiewne, błyszczące pigmenty odbijają promienie zimowego słońca i nadają oczom lekką poświatę. Dostępne kolory: 01 - it's a snow-woman's world, 02 - ice eyes baby, 03 - ice crystals on my window, 04 - iced age reloaded.


TUSZ DO RZĘS


W sam raz na zimę: z tą maskarą makijaż wszystkich lodowych księżniczek jest godny ukoronowania. Wystarczy nałożyć ją na końcówki pomalowanych tuszem rzęs aby sprawiła, żeby białe, błyszczące drobinki uroczo migotały. Za jedyne w swoim rodzaju śnieżynkowo-kryształkowe spojrzenie!

BROKAT


Zamroź się! Zamroź się delikatnym brokatem w kolorze srebrnym i złotym. Wyczarowuje on cudowne błyszczące iskierki, niczym subtelne płatki śniegu na oczach, ustach i twarzy. Wyjątkowo mroźne, lecz wystarczająco piękne, aby roztopić serca wszystkich dookoła. Dostępny w kolorach: 01 - frosted champaign, 02 - diamond dust.


BŁYSZCZYKI 

 
Trzy urocze pastelowe błyszczyki do ust pozwalające na niezliczone możliwości stylizacji. Ich szczególnie lekka i błyszcząca konsystencja nadaje ustom uwodzicielski połysk przy każdej okazji i dodatkowo chroni je przed niskimi temperaturami. Dostępne kolory to: 01 - it's a snow-woman's world, 02 - diamond dust, 03 - ice crystals on my window.


ROZŚWIETLACZ W PŁYNIE


Królowe śniegu, uważajcie! Absolutnym hitem sezonu jest ten właśnie rozświetlacz w płynie. Ten błyszczący płyn stapia się ze skórą twarzy i dekoltu i pozwala uzyskać świetlisty wygląd. Dzięki praktycznemu, kieszonkowemu formatowi jest on niezastąpionym, małym pomocnikiem również w drodze, bądź na imprezie.


LAKIERY DO PAZNOKCI


Perfekcyjnie wyposażona na następną bitwę na śnieżki: pięć wyjątkowych kolorów nadaje paznokciom wysoki połysk również w czasie zimy. Połyskujące efekty, długotrwała formuła i wysokie krycie sprawiają, że paznokcie są nie tylko niezwykle wytrzymałe, ale również przyciągają wzrok. Dostępne w kolorach: 01 - it's a snow-woman's world, 02 - ice crystals on my window, 03 - iced age reloaded, 04 - ice eyes baby, 05 - frosted champaign.


NAKLEJKI NA PAZNOKCIE

zdjęcia pochodzą ze strony www.lusterko-em.blogspot.com

Samoprzylepne naklejki w kształcie płatków śniegu i kryształków przylegają do paznokci niczym prawdziwe. Dopełniają każdego makijażu z serią Crystalliced i w kombinacji z lakierami wspaniale przyciągają wzrok! Dostępny wzór: 01 - frozen playground.


Też, tak jak ja, chcecie zostać w nowym roku lodowymi księżniczkami? Ja się w tej limitowanej edycji po prostu zakochałam! Chcę z niej wszystko, dosłownie - no, może bym sobie naklejki odpuściła. Dlatego mam teraz dylemat, czy nie odpuścić sobie czegoś z Circus Circus, który powinien się u nas pojawić w sklepach już niedługo. Ech, życie kobiety jest na prawdę ciężkie... ;)

Również macie hopla na punkcie limitowanych edycji?

28 listopada 2011

Essence - lakier do paznokci, Vampire's Love, nr 05 - hunt me if you can

Pamiętniki wampirów, zmierzch... Mroczne opowieści są znów w modzie. Baśniowe noce, wieczna miłość, upiorne i piękne sceny filmowe - tak łatwo jest się w to wciągnąć! Nowa trend edycja essence "vampire's love" zapewni niezapomniany look.  Krwistoczerwone usta i jasna, rozświetlona cera... Tak bardzo tajemnicza i uwodzicielska... Z nowymi produktami z trend edycji "vampires's love", każda dziewczyna może być królową stylu.
 [źródło: www.essence.eu]

zdjęcie pochodzi z www.google.pl

Tak jak wczoraj obiecałam dzisiaj opowiem Wam o lakierze do paznokci z limitowanej edycji Essence - Vampire's Love. Wybierając się w czwartek do drogerii Natura chciałam zakupić ten śliczny fiolet ze zdjęcia powyżej, niestety kiedy już dotarłam na miejsce okazało się, że zostały tylko trzy (!) ostatnie sztuki lakierów i wszystkie w odcieniu 05 - hunt me if you can. Jako że kolor w buteleczce mi się spodobał i wiedziałam, że jak nie wezmę lakieru teraz, to później go już nie kupię powędrowałam do kasy i szczęśliwa wróciłam do domu.


Moje szczęście nie trwało jednak długo...Będąc jeszcze w sklepie myślałam, że lakier będzie w kolorze bardzo głębokiej czerni ze srebrnymi drobinkami. Niestety światło w drogeriach lubi płatać figle i w rzeczywistości lakier aż taki czarny nie jest. Właśnie przez to, że nie przypomina smoły nie mogę się do niego przekonać. To jest tak jak z tuszem do rzęs - dla mnie czarny ma być czarny i koniec.


Jak widać na zdjęciu kolor taki najgorszy nie jest. W ogóle podoba mi się połączenie czerni ze srebrnymi drobinkami - myślę, że lakier sprawdzi się na Sylwestra albo jakąś inną imprezę. Malowanie nie jest zbyt równe (pomalowane skórki ;)), ponieważ pędzelek wydaje mi się jakiś gruby i ciężko się nim manewrowało. Generalnie aby pokryć całą płytkę musimy nałożyć dwie warstwy - jedna pozostawia prześwity i smugi, druga już ładnie kryje. Lakier sam w sobie jest gęsty, możliwe że to przez te drobinki. Kiedy nakładałam drugą warstwę na paznokcie miałam wrażenie, że lakier zasycha na pędzelku przez co się trochę tępo rozprowadzał, ale nie jest to jakieś uciążliwe - ogólnie zrzucam całą winę na te biedne drobinki ;) Na plus mogę jeszcze dodać, że lakier szybko zasycha - nie obudziłam się rano z odciśniętymi włosami i pościelą na paznokciach.

Trwałość mnie trochę zaskoczyła, niestety na minus. Dzisiaj mija czwarty dzień od pomalowania paznokci i lakier zaczął się ścierać i odpryskiwać na końcówkach - tak po cichu liczyłam, że wytrzyma jeszcze dwa dni nienaruszony.

Podsumowując - z lakieru jestem średnio zadowolona, może jak mi się uda zdobyć ten wymarzony fiolet, to zasłużą na wyższą ocenę. W każdym bądź razie jutro idę zwiedzać sklepy i zobaczymy co uda mi się jeszcze dostać.

Cena: 6.99zł


A Wy już kupiłyście coś z Vampire's Love?

27 listopada 2011

Essence - Circus Circus, zapowiedź!

Jak większości z Was wiadomo szaleństwo Essence dopiero się rozpoczęło, a wszystko za sprawą nowej limitowanej edycji kosmetyków Vampire's Love. Po części dosięgło także i mnie - polowałam na lakiery, a że wszystkie wymiotło w mgnieniu oka, to kupiłam inny niż chciałam - ale będę polować dalej! Postaram się coś więcej napisać o nim jutro, jak porobię zdjęcia.

Tymczasem w internecie możemy natknąć się już od dawna na informacje odnośnie kolejnej limitowanej edycji Circus Circus, która będzie dostępna u nas prawdopodobnie na początku grudnia.


Kolekcja nawiązuje, zresztą nie trudno się domyślić, do cyrku. Znajdziemy tutaj bardzo dużo złota, co dla mnie - osoby która za złotem szczególnie nie przepada - nie jest dobra informacja, no ale pożyjemy zobaczymy, ostatecznie pewnie i tak coś kupię. W skład kolekcji wchodzą:


WODA TOALETOWA

zdjęcia pochodzą ze strony www.zeberka.pl

Każde przedstawienie ma swoją własną gwiazdę. W tej kolekcji taką gwiazdą jest wspaniała woda toaletowa we wspaniałym opakowaniu. Kuszący i uwodzicielski zapach uzupełni Twój wygląd, aby spełnić marzenia.

Powiem szczerze, że jestem bardzo ciekawa zapachu, ponieważ buteleczka mnie urzekła. Niby nic, ale jednak takie "szczegóły" przyciągają uwagę i sądzę, że nie jestem jedyną osobą, która chciałaby mięć tę wodę toaletową tylko ze względu na to, że ładnie wygląda.


PERFUMETKA


Jeśli jeszcze nie masz dosyć tego niebiańskiego zapachu i chciałabyś wziąć go ze sobą gdziekolwiek się wybierzesz, to będziesz szczęśliwa kiedy usłyszysz, że istnieje także praktyczna, kieszonkowa wersja zapachu z uroczym wisiorkiem.


KOSMETYCZKA


Kim byłby pogromca lwów nie posiadając bata? Członek cyrku bez cylindra albo magik bez różdżki? No właśnie! Elegancka królowa potrzebuje swojej pięknej torby! Ta złota, lśniąca kosmetyczka jest idealnym miejscem, aby trzymać swoje ulubione kosmetyki z tej kolekcji cały czas blisko pod ręką, abyś mogła zawsze odświeżyć swój wspaniały wygląd.


CIENIE DO POWIEK


By sprawić aby Twoje oczy rewelacyjnie lśniły, nie tylko w blasku cyrkowych świateł, przedstawiamy szczególnie trwałe i wysoce napigmentowane, kremowe cienie, które oferują intensywne kolory na każdą okazję. Dostępne w trzech kolorach: 01 - it's magic, 02 - raise the curtain for, 03 - my sparkling acrobat.


EYELINERY


Nowy płynny eyeliner jest dostępny w dwóch wspaniałych kolorach, by zagwarantować perfekcyjny występ: 01 - it's magic, 02 - my sparkling acrobat. Cienki pędzelek pozwala namalować precyzyjną kreskę tworząc makijaż wart owacji na stojąco.


BŁYSZCZYKI


Abrakadabra! Te błyszczyki nadadzą Twoim ustom nieodparty i długotrwały połysk - bez użycia magicznej różdżki! Dostępny w dwóch kolorach: 01 - applause applause, 02 - my glammy acrobat.


ROZŚWIETLAJĄCY BŁYSZCZYK


Nie, to nie jest magiczna sztuczka! Ten rozświetlający błyszczyk w tubce nadaje szminkom i błyszczykom ekstra perłowy i lśniący efekt. Wystarczy nałożyć odrobinę produktu na usta, aby otrzymać prawdziwy efekt WOW. Dostępny w kolorze 01 - it's magic.


PUDER ROZŚWIETLAJĄCY


Kurtyna w górę dla pięknej cery! Delikatny rozświetlający puder nie tylko ożywi Twoją cerę ale także Twoje oczy. Dostępny w odcieniu 01 - it's magic.

Pudru też jestem ciekawa. Szukałam w internecie jakiś zdjęć i muszę przyznać, że wygląda pięknie! Taka lśniąca tafla bez drobinek.


LAKIERY DO PAZNOKCI


Przygotuj się na sensację roku: podwójny lakier jest dumą każdego występu. Bez względu na to czy nałożysz go osobno, czy jeden na drugi - te lakiery upewnią Cię, że jesteś w tym roku główną atrakcją! Dostępny w czterech kolorach: 01 - my sparkling acrobat, 02 - don't feed the tiger, 03 - applause applause, 04 - cotton candy.

Tutaj na pewno bym chciała złoty lakier oraz czerwony - wyglądają ciekawie, zobaczymy jak będą się prezentować na paznokciach.


NAKLEJKI NA PAZNOKCIE

zdjęcia pochodzą ze strony www.zeberka.pl

Możesz myśleć, że dotyk magii ma w tym swój udział. Nowe naklejki nadadzą Twoim paznokciom sensacyjny wygląd - prawie jakbyś wyszła właśnie od manikiurzystki. Teraz możesz łatwo oswoić wszystkie drapieżne zwierzęta poprzez pstryknięcie palcami. Dostępne w dwóch wzorach: 01 - come in, one and all, 02 - big top.


I jak Wam się podoba ta limitowana edycja? Macie już swoje must have? Szczerze mówiąc Circus Circus podoba mi się bardziej niż obecna kolekcja, czyli Vampire's Love - nawet pomimo tego wszechobecnego złota.
Taki powrót do dzieciństwa i wizyty w cyrku, to były czasy... I wata cukrowa! :)

20 listopada 2011

Avon - farba do włosów, 7.0 ciemny blond

Cześć,

Dzisiaj będzie ponownie o farbie do włosów z Avonu. Ten kto mnie zna, wie że często zmieniam kolory włosów - miałam już czarne, blond, brązowe, nawet fioletowe się przewinęły gdzieś w gimnazjum/liceum. 
O farbie pisałam już na blogu, dlatego nie będę powtarzać informacji, które już są - wszystkich, którzy chcieliby poczytać więcej o farbie zapraszam TUTAJ :)


Tym razem wybrałam odcień 7.0, czyli ciemny blond. Ostatnio farbowałam średnim blondem, no ale jak już wspominałam lubię zmieniać kolory włosów i mój "blond" mi się znudził i wybitnie nie pasował do koloru moich brwi - mam z natury czarne - więc postanowiłam włosy przyciemnić.

przed i po

Jak widać na powyższym zdjęciu włosy się przyciemniły i powiedziałabym, że wpadają nawet w brąz. Wiadomo, w miejscu gdzie miałam starą (jaśniejszą) farbę mam coś podobnego do pasemek, ale nie rzuca się aż tak bardzo w oczy - w słońcu ładnie się mienią i wyglądają naturalnie.

przed i po

Tym razem zużyłam półtora opakowania farby, ponieważ od sierpnia włosy mi trochę urosły - sięgają po połowy łopatek i na dodatek są gęste - i jedna farba wszystkiego nie pokryła. Ogólnie i tak jest lepiej niż przy używaniu farb z innych firm, gdzie bym pewnie potrzebowała dwie albo i trzy, żeby pokryć swoje włosy.

Podsumowując - z koloru jestem zadowolona, zdecydowanie lepiej czuję się w ciemniejszych włosach. Teraz tak patrzę na opakowanie i chyba wyszedł nawet podobny kolor. Na chwilę obecną pozostanę przy farbach z Avonu, ponieważ kolory są jak dla mnie naturalne i nie niszczą włosów tak jak inne (niestety robi to prostownica i będę musiała wziąć z nią w końcu rozwód i zaopatrzyć się w oleje, ale o tym innym razem).

Cena: 19.90zł (Avon)


A Wy farbujecie swoje włosy? :)

12 listopada 2011

Wibo - Lovely, czarny eyeliner

Jakiś czas temu kupiłam sobie w Rossmannie najtańszy eyeliner, coby nauczyć się robić ładne kreski. Padło na produkt marki Wibo. Od razu zaznaczam, że jest to chyba stara wersja eyelinera, ale w każdym bądź razie u mnie był dostępny, to powędrował do koszyczka.


Opakowanie eyelinera jest ładne i małe (2,5g) przez co można go wszędzie zabrać, ale też łatwo go zgubić pośród wielu innych kosmetyków.


Generalnie eyeliner posiada długi i cieniutki pędzelek. Szczerze mówiąc to nie polubiłam się z nim, ponieważ jako osoba niedoświadczona w robieniu kresek miałam problemy z namalowaniem prostej kreski, ponieważ pędzelek lubi się wyginać - chwila nieuwagi i mamy falę na powiece (i wcale to nie jest wina drżących rąk ;)).


Jak widać na powyższym zdjęciu pędzelek pozwala nam na namalowanie kresek różnej grubości. Co do samego tuszu, to nie zrobił na mnie wrażenia - nie jest to głęboka czerń, jakiej oczekiwałam. Jeżeli nabierzemy więcej tuszu na pędzelek, to wygląda jako tako ale pozostawia smugi, które szybko zasychają i jedynym rozwiązaniem jest zmycie wszystkiego i namalowanie kreski od nowa. Z drugiej strony, jeżeli weźmiemy za mało tuszu, to kreska jest bardziej szara niż czarna.

Trwałość eyelinera również nie zachęca do jego kupna - odbija się na powiekach i rozmazuje (mam tłuste powieki). Za to ładnie wszystko schodzi przy użyciu najzwyklejszego mleczka do demakijażu.

Podsumowując - ja zadowolona nie jestem. Kresek z tym eyelinerem prostych się nie nauczyłam robić, a i trwałość nie zachwyca. Jednakże czego oczekiwać od produktu za taką cenę. Czas zainwestować w coś innego, bo z kredkami też jest dużo zachodu ;)

Cena: ok. 6zł


A Wy jakie lubicie eyelinery?
A może wolicie kredki do oczu?

5 listopada 2011

Ziaja - Blubel, owocowy błyszczyk do ust

Hej,

Długo nie pisałam, a wszystko przez to, że jak wracam do domu to jest ciemno i nijak nie mam jak zrobić w miarę jasnych zdjęć - chyba muszę stworzyć jakieś prowizoryczne studio fotograficzne ;)

Mamy jesień, a co za tym idzie popękane usta. Kupiłam owocowy błyszczyk Blubel z Ziaji i nie jestem z niego zadowolona.


Opakowanie to biała tubka z czerwonymi napisami, która ma 10ml. Błyszczyk sam w sobie jest lekko różowy, jednak nie zmienia nam koloru ust - jest na nich bezbarwny. Jest dosyć gęsty, ale dobrze się rozprowadza oraz nie posiada żadnego charakterystycznego zapachu.


Według obietnic producenta, błyszczyk:
- zapewni doskonałe nawilżenie
- zmniejszy skłonność do pękania, szczególnie w kącikach ust
- nabłyszcza, delikatnie natłuszcza
- skutecznie zapobiega pierzchnięciu

Moim zdaniem jak sama nazwa wskazuje jest to jeden, wielki b(l)ubel. Oprócz nabłyszczenia nie robi z moimi ustami kompletnie nic. Zauważyłam nawet, że po jego użyciu mam bardziej popękane i wysuszone usta niż przed użyciem - dlatego też używam go na szminki, żeby się trochę błyszczały.

Podsumowując, błyszczyk jest dla mnie beznadziejny i na pewno go więcej nie kupię. Nie nadaje się na jesień, a co dopiero na zimę. Osobiście nie polecam.

Cena: ok. 5zł (Super-Pharm)


A jak u Was się sprawdził ten błyszczyk?
Może polecacie coś innego na zimę?


Przy okazji chciałabym zaprosić Was na moje aukcje na allegro - ubrania w stylu punk rock, a nóż coś komuś wpadnie w oko + kilka gier ;) KLIK

28 października 2011

Bell - 2Skin, matujący puder z lusterkiem, nr 042

Hej,

Dzisiaj będzie o produkcie, z którym ostatnio bardzo się polubiłam, czyli o nowym pudrze z firmy Bell. Na stronie producenta możemy o nim przeczytać:

Jak Twoja druga skóra!
Zachwycająco lekki, matujący puder prasowany. Doskonale stapia się z cerą zapewniając niezwykle naturalne wykończenie makijażu – idealne dopasowanie, tzw. „Efekt niewidzialnej skóry”!
Dobroczynne działanie Miki gwarantuje miękkość aplikacji, pozostawiając Twoją skórę aksamitnie gładką i miękką w dotyku! Zawarty w formule pudru Kaolin posiada właściwości trwale matujące.
A maleńkie mikro gąbeczki matujące pochłaniają nadmiar sebum z naskórka przez co możesz cieszyć się nieskazitelnie matową cerą przez wiele godzin!
Kompleks Wit. C i E to połączenie ochrony i pielęgnacji, specjalnie z myślą o potrzebach skóry wrażliwej i delikatnej.


Zacznijmy standardowo od opakowania, za które moim zdaniem Bell powinno dostać jakąś nagrodę. Dotychczas moje wszystkie pudry były w zwykłych pojemniczkach, które samo z siebie się otwierało i kiedy chciałam wziąć taki kosmetyk do torebki, to musiałam go wiązać gumką recepturką. Z pudrem 2Skin nie mamy tego problemu - opakowanie jest na zatrzask i generalnie nie ma opcji, żeby samo z siebie się otworzyło. 


W środku znajdziemy dość duże lusterko i gąbeczkę, czyli kolejny plus dla firmy. Dzięki temu rozwiązaniu nie musimy nosić osobno lusterka oraz pędzla, co daje nam więcej miejsca w kosmetyczce. Osobiście z gąbeczki nie korzystam, ponieważ nie lubię, ale na pewno się przyda w nagłych sytuacjach, kiedy potrzebujemy szybkiej poprawki.


Posiadam puder w odcieniu 042, czyli naturalnym. Jako że to również była nagroda (tak, w tym roku mam cholernego farta), to nie miałam wpływu na to, jaki kolor do mnie przyjdzie. Ponieważ jestem blada - nawet latem - to zawsze wybierałam najjaśniejsze odcienie, tudzież transparentne, a i tak zdarzało się że coś było dla mnie za ciemne. Dlatego też kiedy zobaczyłam napis "natural" trochę się załamałam, ale na szczęście niepotrzebnie - puder w żadnym wypadku nie jest pomarańczowy. Generalnie puder jest bardzo jasny i idealnie wpasowuje się w kolor mojej cery. Ładnie wyrównuje jej kolor, matuje na większość dnia (z bazą o której pisałam TUTAJ wytrzymuje cały dzień) oraz pozostawia twarz gładką. Pamiętam jak nałożyłam go pierwszy raz, to nie mogłam przestać się oglądać w lusterku - na prawdę jestem z niego zadowolona, nawet bardziej niż z pudru Rimmela Stay Matte (o nim także kiedyś napiszę).


Puder podczas aplikacji nie osypuje się, przez co moim zdaniem starczy go na dość długo - na chwilę obecną używam go codziennie i ubytku żadnego nie widzę. Przyjemnie się rozprowadza i nie tworzy efektu maski. I rzecz najważniejsza - nie zapycha porów! Zawsze miałam problem, że po użyciu pudru następował nagły wysyp 'niespodzianek', a tutaj nic się nie dzieje, dlatego też puder zdobył moje serce.

skład

Podsumowując - jestem strasznie zadowolona, że puder trafił w moje ręce. W końcu znalazłam coś, co matuje moją twarz na dłużej niż 2 godziny. Z czystym sercem mogę go polecić :)


Cena: 15,50zł (do kupienia TUTAJ)

Miałyście okazję już go użyć? Jakie są Wasze wrażenia?



Korzystając z okazji chciałabym Was jeszcze zaprosić na profil na Facebook'u sklepu Leri, gdzie pod jednym z ostatnich postów można dodać linka do swojego bloga. Kiedy już nasz blog zostanie wybrany (a wybierają 5), to można otrzymać produkty do testowania z serii Anatomicals, o których można poczytać na sklepie lub na blogu C For Craving.

23 października 2011

Golden Rose - lakier do paznokci Fantastic Color, nr 132

Cześć,

Jak Wam minął weekend? U mnie dobrze, w końcu się wyspałam - czeka mnie jeszcze napisanie referatu z analizy ekonomicznej, ale to może poczekać. Chciałam się Wam pochwalić moją ostatnią wygraną w konkursie, czyli lakierem do paznokci z Golden Rose.


Zacznijmy od tego, że lakiery Golden Rose mają strasznie fajne buteleczki - nie wiem dlaczego, ale bardzo mi się podobają. Może przez to, że przywykłam do zwykłych kwadratowych, a ta jest taka inna.

Jako, że była to wygrana w konkursie, nie miałam żadnego wpływu na to, jaki odcień lakieru do mnie przyjdzie. Na szczęście kiedy paczka już przyszła byłam w niebo wzięta - od razu zakochałam się w tym kolorze. Szczerze mówiąc nigdy nie przepadałam za lakierami z drobinkami, ale ten ma w sobie to "coś" przez co zdobył moje serce. 


Powiedziałabym, że lakier jest w kolorze oberżyny z czerwonymi drobinkami, które będzie widać bardziej na pierwszym zdjęciu. W każdym bądź razie połączenie tych dwóch kolorów jest bardzo trafione, tworzą unikalny kolor, którego nie potrafię opisać.


Generalnie jedna warstwa lakieru to zdecydowanie za mało, ponieważ bardzo prześwituje, a czerwonych drobinek w ogóle nie widać. Dopiero drugie malowanie daje efekt taki jak na zdjęciu. Lakier łatwo się rozprowadza, nie jest ani gęsty ani rzadki. Posiada długi, cienki pędzelek jak większość lakierów, dzięki czemu za jednym razem możemy pokryć całą płytkę paznokcia. Bardzo się starałam, żeby zdjęcie nie było przekłamane i jestem zadowolona z efektu - kolor wyszedł taki jak w rzeczywistości.

Na temat trwałości na chwilę obecną za wiele nie mogę powiedzieć, ponieważ paznokcie pomalowałam w piątek, ale na pewno napiszę więcej, jak już lakier zacznie się ścierać. Mija dopiero 3 dzień i na razie trzyma się bez zarzutów.

Cena: 5,50zł (z tego co widzę na stronie GR, to nie ma tego koloru do kupienia)


A jakie są Wasze ulubione kolory z Golden Rose?


Dopisane 28.10.2011r.
Oficjalnie lakier wytrzymał na paznokciach 5 dni bez utwardzaczy ani innych cudów. Po tym czasie lakier zaczął powoli schodzić, ale tylko na końcówkach. Generalnie powiem Wam, że zmywanie tego lakieru to nic przyjemnego, już nie pamiętam kiedy ostatnio musiałam się tak namęczyć, żeby pozbyć się lakieru - strasznie trudno schodzi, chyba przez te drobinki.

16 października 2011

Be Beauty Body Expertiv - Masło do ciała, mango

Cześć,

Całkiem niedawno, bo 4 dni temu, pojawiła się kolejna gazetka z Biedronki "tajemnice urody", w której to znajduje się masło do ciała o zapachu mango. Nie powiem, kupiłam je tylko ze względu na zapach, który w moich wyobrażeniach był piękny - niestety się zawiodłam.

Poczuj letnią bryzę na skórze - Masło do Ciała Mango o owocowym zapachu sprawi, że Twoja skóra stanie się aksamitnie gładka. Zawiera masło Shea oraz masło kakaowe, które doskonale pielęgnuję skórę. Witamina E oraz olejek z pestek moreli sprawią, że Twoja skóra będzie lśnić naturalnym, letnim blaskiem.


Masło zamknięte jest w pomarańczowo-żółtym, zakręcanym opakowaniu. Szczerze mówiąc, to lubię takie opakowania - zawsze jesteśmy w stanie wszystko wyciągnąć i nic się nie marnuje.


Konsystencja masła przypomina... zimne masło (też mi odkrycie ;)). Jak dla mnie strasznie się je rozsmarowuje na ciele. Jest tępe, przez co trzeba trzeć i trzeć, żeby je w ogóle rozprowadzić. Myślałam, że będzie bardziej delikatniejsze i przyjemniejsze w obsłudze.


Jak możemy przeczytać na opakowaniu, masło posiada połyskujące drobinki. Starałam się je uchwycić na zdjęciu poniżej i chyba mi wyszło - oceńcie same. Generalnie drobinki mi nie przeszkadzają, nie wędrują po ubraniu, tylko pozostają na skórze. Ale szczerze mówiąc, to faktycznie masło bardziej nadaje się na lato, kiedy pokazujemy więcej opalonego ciała, niż na zimę.


Jak wspominałam na samym początku, kupiłam masło ze względu na zapach. Liczyłam, że będzie ono bardzo owocowe, słodkie - takie, że będę miała ochotę je zjeść. Niestety, masło pachnie bardzo chemicznie, według mnie z mango ma niewiele wspólnego. Na szczęście zapach nie utrzymuje się długo na ciele. Gdyby nie ten zapach, to jestem zadowolona z tego masła. Po tych kilku dniach mogę powiedzieć, że dobrze nawilża skórę - jest faktycznie miękka i gładka.

skład


Cena: 7,99zł (Biedronka)

Lubicie Biedronkowe produkty?
Co Wam wpadło w oko podczas przeglądania gazetki?

14 października 2011

Bell - Perfect Skin, matująco-wygładzająca baza pod makijaż

Cześć,

Dzisiaj chciałam Wam przedstawić nowość kosmetyczną, z którą ostatnio bardzo się polubiłam, mam na myśli matująco-wygładzającą bazę pod makijaż firmy Bell.

Na stronie producenta możemy przeczytać:

Posiada właściwości wyrównujące powierzchnię skóry, wygładza drobne zmarszczki i niedoskonałości cery.
Trwale matuje, zapobiega świeceniu się skóry i spływaniu makijażu.
Po zastosowaniu bazy skóra staje się aksamitnie gładka w dotyku. Baza ułatwia aplikację fluidu i przedłuża jego trwałość.
Zawiera mineralny filtr UVB.


Może zacznijmy od opakowania. Baza jest zamknięta w bardzo wygodnym, plastikowym odkręcanym słoiczku. Wygodnym, ponieważ średnica opakowania ma mniej więcej 4.5cm, więc bez problemu wyciągniemy ją palcami.


Baza jest w postaci lekko różowego musu, który łatwo i przyjemnie się rozprowadza. Generalnie zauważyłam, że po nałożeniu moja twarz jest leciutko jaśniejsza. Przy aplikacji skóra na twarzy robi się aksamitna i miła w dotyku - szczerze mówiąc to na początku nie mogłam się powstrzymać przed ciągłym dotykaniem twarzy ;) Na pewno mogę powiedzieć, że baza wygładza niedoskonałości, niestety nie zauważyłam żeby radziła sobie z delikatnymi zmarszczkami mimicznymi, ale o tym za chwilę. Produkt po aplikacji jest bez zapachu, jednak kiedy powąchałam bazę w opakowaniu, to przypomina mi tusz do rzęs - nie wiem dlaczego.


 Warto również wspomnieć, że po użyciu bazy bardzo łatwo nakłada się podkład na twarz. Powiedziałabym nawet, że "ślizga" się na naszej skórze, przez co korzystanie z podkładu staje się dla mnie mniej męczące. Generalnie, aby nałożyć bazę na twarz wystarczy jej bardzo niewiele - dlatego też wydaje mi się, że będzie ona wydajna i starczy na dość długo. Nie powiem, trochę się bałam jej użyć, ponieważ nie wiedziałam jak moja problematyczna skóra na nią zareaguje. Na szczęście nic strasznego się nie wydarzyło i po codziennym stosowaniu mogę powiedzieć, że baza mnie nie "zapycha".

skład


I teraz chyba najważniejsza część recenzji, czyli czy baza faktycznie matuję naszą twarz? Zdecydowanie tak! Używałam bazy na trzy różne sposoby:
  1. Sama baza - tutaj mogę powiedzieć, że produkt spisuje się na czwórkę z plusem. Po nałożeniu samej bazy twarz pozostaje matowa przez większą część dnia, co jest dla mnie plusem, aczkolwiek marzeniem byłoby jakby sama baza utrzymywała mat przez cały dzień.
  2. Baza + puder prasowany z tej samej serii (recenzja niedługo) - tutaj sytuacja ma się o wiele lepiej. Twarz pozostaje matowa przez cały dzień, puder nie spływa nam z twarzy i nie potrzeba większych poprawek, aby ładnie wyglądać.
  3. Baza + podkład + puder - szczerze mówiąc, to w tym przypadku baza sprawdziła się trochę gorzej. Jak już wyżej wspomniałam, baza nie wyrównała u mnie zmarszczek mimicznych wokół ust. Nie są one jakieś głębokie, dlatego też liczyłam na to, że podkład nie będzie się zbierał w zagłębieniach - niestety czy z bazą czy bez podkład ląduje w zmarszczkach tworząc nieestetycznie linie, które osobiście mnie bardzo denerwują. Żeby nie było, buzia w tym wydaniu również jest matowa cały dzień, tylko te zmarszczki... ;)
Podsumowując. Bardzo się cieszę, że miałam okazję wypróbować tę bazę, na pewno zostanie ze mną na długo :)

Miałyście okazję ją przetestować?


Cena: 19zł (do kupienia TUTAJ)



Chciałam Wam jeszcze powiedzieć, że kupiłam wczoraj masło do ciała o zapachu mango w Biedronce i niestety się trochę zawiodłam. Ale o tym może jutro, także zapraszam do obserwowania lub polubienia kallineczki na facebook'u :)